Moje zdjęcie
Zwyczajny, szary gość...

poniedziałek, 28 lutego 2011

Rozmowa z K.



Okoliczności: pub, piwo, dobra muza, kumpel i ja.

Postanowiłem wyznać K. prawdę o sobie, pomimo wiedzy, że jest narowisty i homofobiczny. Pijemy browar, gadamy o bzdurach…K. pali papierosa, zaśmiewa się z kawału. A ja czuję, że to jest ta chwila.
- Jestem homo – wypalam z grubej rury.
K. – że co?. Marszczy twarz.
- lubię facetów
Widzę jak  szarpie nim. Jak powoli dociera do świadomości znaczenie wypowiedzianych przeze mnie słów. Jak walczy czerwieniejąc na twarzy.
- co Ty ku….wa  pier….lisz!- wyrzucił w końcu, głośno przełykając ślinę.
- Mówię Ci, że jestem pedałem…
K. – ale Ty przecież nie wyglądasz?
- a jak maiłbym niby wyglądać? – pytam zdziwiony.
K. – no wiesz….
- nie wiem – przerywam.K. podnosi się z sofy unosi wysoko na boki ręce, figlarnie trzepie rzęsami i kręci tyłkiem.
Wybucham śmiechem.
K. – w chu…a mnie robisz? – pyta ze śmiechem.
- niby po co miałbym to robić?
Zapada cisza. Kumpel patrzy na mnie badawczo.
- Nie wierzę- mówi poważnie.
- mam zrobić Ci loda pod stołem żebyś załapał?
-Znamy się tyle lat, nie raz spaliśmy razem pod namiotem i u mnie na chacie, kąpaliśmy się nago w jeziorze…
- i co to ma niby do rzeczy?- pytam
K.- no wiesz …nigdy nie dobierałeś się do mnie, nie kokietowałeś.
- a nie przyszło Ci nigdy do głowy, że najzwyczajniej w świecie mnie nie pociągasz. Nie mówię, że jesteś najgorszy, bo przystojny z Ciebie facet ale brakuje tej chemii – odpowiadam
K.
 - ale przecież  cioty to lgną do każdego…pchają się na kuta …a
- przykro mi, że Cię rozczarowałem.
K.  dopija piwo. Mówi, że musi wyjść, że ma na dziś dość wrażeń i za dużo jak dla niego. Uśmiecham się. Patrzę jak wychodzi, nie mogąc wyzbyć się przeczucia, że straciłem właśnie najlepszego kumpla.


sobota, 26 lutego 2011

Miłość, wierność, aż po grób...



      Kiedy pierwszy raz się zakochałem, i to  z wzajemnością, myślałem, że nie spotka mnie już nic piękniejszego. Szczytem marzeń był trwały związek i stało się tak. Mój wymarzony partner, mój ukochany…jedyny…mój Bożek. Trwał przy mnie, ślubował miłość, wierność, aż po grób …no i stał się…stał tym głębokim, czarnym jak dupa grobem…gnojek,  przeorał mą duszę wzdłuż i wszerz pozostawiając bolesne bruzdy. A jak kłamał…jak on pięknie kłamał…karmił mnie słodkością  ułudy, poił nektarem magicznych słów.   Ukradł mi kilka najpiękniejszych lat, wiarę w miłość, szczerość… w związek. Pasł się ohydny wieprz na mej miłości, taplając w rozkoszach ciała. Puszczał się na lewo i prawo…a ja zakochany głupek trzymałem siebie wyłącznie dla niego. I wszystko bym wybaczył, zapomniał…ale nie da się zapomnieć, wybaczyć ani rozgrzeszyć nieprawdziwej miłości…serca zimnej pustki przebranej za fałszywe uczucia, które otwierają Cię na drugiego człowieka. Wpuszczają do wewnętrznego świata…tego najbardziej skrytego i intymnego. Po przebudzeniu okazuje się, że żyłeś, sypiałeś i oddawałeś wszystko co miałeś obcemu…wrogowi.  Tego wybaczyć nie można,  bo jest to najgorsza zbrodnia.

czwartek, 24 lutego 2011

Homo zwyczajny



       Mam takiego cholernego pecha, że zawsze przyczepiają się do mnie bliżej nieokreślone osobniki. Macha taki łapkami, jakby chciał odfrunąć. Świergocze jak ptaszyna, przeciągając niebezpiecznie każde wypowiedziane słowo. Gładki …jak wyskubany i opalony kurczak. A jak pachnie…nie,  żebym nie lubił przyjemnych woni…ale przecież siła tego zapachu konia powaliła by z nóg. Strach przy takim spokojnie napić się piwa, czy coś zjeść…bo nie daj Bóg kapnie coś na fatałaszek takiego i rozpacz …i krzyk,  że bluzeczka  beż grosza trzy setki kosztowała,  a spodnie dwa razy tyle. Matko, skąd oni mają na to wszystko pieniądze?…Zastanawiam się, po co wydawać tyle na kawałek szmaty nie wartej nawet 50 -tki, nie powiem, też lubię dobrze się ubrać…też czasami nie patrzę na cenę ,ale cenię sobie wygodę i własny styl, a przede wszystkim luz, żadnych tam obcisłości i  dopasowań. Jak widzę takiego na ulicy, przed oczyma pojawia mi się natychmiast obraz hawajskiej laleczki, takiej co w samochodach przyklejona do szyby bez przerwy biodrami kręci i nęci. A jak Cię taki zobaczy i gdzieś, skądś skojarzy to koniec… zmierza ku tobie ekstatycznie sunąc tańcem Świętego Wita,  wydobywając przy tym z gardzieli wysokie dźwięki  niosące się na milę. W takiej chwil człowiek chciałby zniknąć, wyparować, zapaść się pod ziemię. Tacy właśnie lgną do mnie jak muchy do ….
A dla mnie mężczyzna…musi być mężczyzną…musi pachnieć jak facet, poruszać, mówić i zachowywać się jak samiec. Być silny, niekoniecznie ogolony, posiadać trochę zarostu tu i ówdzie. Walić po oczach testosteronem i  kusić zmysł węchu  odpowiednim bukietem feromonów. Tak najzwyczajniej w świecie musi być po prostu homo-zwyczajny.