Moje zdjęcie
Zwyczajny, szary gość...

sobota, 25 stycznia 2014

Czas pokaże.



Nie wiem co podkusiło mnie do założenie konta na jednym z branżowych portali. Nieznośna samotność, druzgocąca głupota, czy czarci podszept… jedno jest pewne,  ten desperacki krok wpisał mnie na listę zatraceńców. Nie wiem, czy to wrodzona zdolność przyciągania do siebie wariatów i desperatów maści wszelakiej wepchnęła mnie w kłopoty,  czy też przewrotne zrządzenie losu.  Najpierw koszmarne zmagania się z panami, którzy to po wymienionych wspólnie kilku wiadomościach zaczęli rościć sobie do mnie prawa. W ciągu zaledwie trzydziestu dni miałem więcej mężów niźli palców u stóp i dłoni. Rozwody jak to rozwody, do przyjemnych nie należały, były prośby i groźby. Nieprzespane noce spędzone na rozmowach z niedoszłymi samobójcami, wykorzystanymi i nieszczęśliwymi. Potem blokowanie profili, których to właściciele próbowali udowodnić napchanymi po brzegi zdjęciami kutasów, wypiętych tyłków, że tracę najwspanialszy seks swojego życia. Wypindrzone laleczki z kreskami miast brew i warstwą pudru tak grubą, że ciężko dopatrzeć się rysów. Był jeszcze jeden dwudziestoparolatek ubrany jedynie w krawat  o barwach Gryffindoru,  z różdżką w prawej dłoni wyciągniętej do przodu i z miną mówiącą „zaczaruję twój świat”.
W całym tym szaleństwie pojawił się On. Kilka przerzuconych wiadomości, wymiana numerami telefonu… i zdziwienie, że są tu jeszcze normalni. Rozmawiamy, piszemy już poza portalem. I jest dobrze. Łapię się na tym, że uśmiecham się. Co z tego wyniknie czas pokarze. 




4 komentarze:

  1. zatem ogólny wydźwięk pozytywny:) i przesłanie, że warto być cierpliwym:) trzymam kciuki

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie dziękuję :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Gości z takich portali trudno się pozbyć. Chociaż poznałem tam paru interesujących ludzi - potwierdzone empirycznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dawno nic nie napisałeś... Czy to znaczy, że jest dobrze?

    OdpowiedzUsuń