Moje zdjęcie
Zwyczajny, szary gość...

poniedziałek, 9 maja 2011

Pustka



Od kilku dni nie trzeźwieję, nie golę się, nie kąpie ani nie myję zębów. Jestem w stanie totalnego rozsypania. Odkąd kazałem zniknąć K. z mojego życia, wszystko przestało mieć znaczenie. Odepchnąłem od siebie najbliższą mi osobę, jedynego przyjaciela, jedynego faceta z którym mógłbym się spełnić, wypalić. Ale z przyjaciółmi się nie sypia i nie buduje związków. Z przyjacielem idzie się na piwo, wypłakuje na ramionach i wali po gębie jak zajdzie taka potrzeba. Przyjacielowi nie szepce się do ucha czułych słów, nie zasypia z głową ułożoną na jego piersi, nie pieści opuszkiem palca jego warg. Mogłem... mogłem mieć tą miłość…ale czy to, co nim powodowało to miłość? Może fascynacja, potrzeba poznania, zasmakowania? Może i byłby,  tak jak mówił, szczęśliwy kładąc się przy mnie, a tymczasem ja nie mógłbym spokojnie spać myśląc, że przekreśliłem słabościami wszystko co było między nami, co tworzyło się przez lata. Nie umiał bym patrzeć mu w oczy czując jego niespełnienie, tęsknotę za dziećmi, których mu nie dam…za kobietą, którą nigdy nie będę. Nic nie zmieni jego natury ani miłość, ani ja, ani on sam. Wszystko jest jak zły sen. Tymczasem idę pić dalej, a z podjętych decyzji rozliczy mnie zapewne przyszły czas.