Szukam kogoś na stałe, ale nie będę tu rzucał ciężkimi słowami jak „związek”. Chciałbym tak zwyczajnie kłaść się i budzić obok niego co rano. Przeczesywać palcami zmierzwione snem włosy, zerkać w zaspane oczy i uśmiechać się … całym sercem. Patrzeć jak wraz z porami roku zmieniają się jego rysy, i ze spokojem przyglądać się tym swoim, odbijającym się w jego źrenicach. Nie szukam ideału, wyśnionego kochanka, doskonałego męża, czy wspaniałej gospodyni domowej. O nie!... Szukam mężczyzny takiego jak ja, szarego, niedoskonałego, pełnego wad. Człowieka, któremu nie będę w stanie dać nic ponad odrobiny siebie, swojego czasu i od niego nie oczekuję niczego więcej w końcu… w życiu liczy się obecność, radość dzielenia i wspólnego przeżywania. Szukam… szukam i pewnie się nie doszukam, bo jak szepce głos w mojej głowie - normalność w tych czasach to luksus na który mogą pozwolić sobie jedynie szaleńcy.
Szukaj szukaj - bo warto - będzie dzień lub moment kiedy znajdziesz....
OdpowiedzUsuńCzesiu
OdpowiedzUsuńStaram się wierzyć w to, że warto.
Pozdrawiam :)
Nareszcie powrót:)
OdpowiedzUsuńBrook
OdpowiedzUsuńMiło, że zaglądasz :)
a ja nie wiem już czy warto czy nie warto
OdpowiedzUsuńa ja nie wiem już czy warto czy nie
OdpowiedzUsuńNEMST
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że też nie jestem pewien czy warto, jednak mam za sobą zbyt długi okres samotności.